LITERACKIE SUKCESY!


LITERACKIE SUKCESY!

02 został rozstrzygnięty XI LONKURS LITERACKI TWÓRCZOŚCI DZIECI I MŁODZIEŻY „OTWARTE DRZWI” organizowany przez Morąski Dom Kultury.

Celem konkursu było:

  • wszechstronne rozwijanie zdolności pisarskich uczniów
  • rozwijanie wyobraźni twórczej
  • wymiana doświadczeń między uczestnikami

Oto wyniki:

I miejsce – Wiktoria Łoszkowska – klasa 1 B za opowiadanie pt. „Dźwięk zapomnianych gwiazd”

II miejsce – Maria Bąk – klasa I B za poezję

Gratulujemy zwycięzcom!

https://mediagroupinfo.eu/podsumowanie-konkursu-literackiego-otwarte-drzwi/

Wiktoria Łoszkowska: „Dźwięk zapomnianych gwiazd” – godło: Łosza

Wszystko zaczęło się, gdy pojawił się chłopiec z niebieskimi oczami.

Sądził, że to właśnie jest miłość od pierwszego wejrzenia. Gdy zakochujesz się w jego oczach i sposobie, w jaki uśmiecha się tak radośnie lub kiedy przygryza wargę, gdy czyta książkę. Podoba mu się, jak opalona jest jego skóra, a on sam nie wygląda jakby lubił słońce (przypomina bardziej spadającą gwiazdę, którą widzi się raz na kilkaset lat, ale jest na tyle zachwycająca, że nie możesz przestać na nią patrzeć), tymczasem skóra Harry’ego wygląda blado, jak mleko, którego nie może już pić, ponieważ lekarze twierdzą, że mu zaszkodzi. Paznokcie chłopca są pomalowane na fioletowy kolor i wydają się mniej kruche od tych Harry’ego, dlatego ma nadzieję, że on pomoże mu rozwiązywać sznurki jego szpitalnej koszuli, bo jeszcze nie opanował tej techniki.

Ale, rzecz biorąc, ma tylko dziesięć lat i wie o miłości tyle, że wygląda jak chłopiec z niebieskimi oczami, który, gdy zapytał, dlaczego Harry nie ma włosów, a on odpowiedział, że zniknęły, powiedział tylko:

— I tak jesteś śliczny.

A potem jego miłość rzuciła na kolana Harry’ego wszystkie zabawki, a Harry zdecydował, że zakochał się w nim, ponieważ jest jedynym w szpitalu, który chce się z nim bawić.

Lubi też sposób, w jaki imię chłopca brzmi na jego języku — Dante. Brzmi jak jesienne liście spadające z drzewa; jak hałas, jaki mogą wydawać gwiazdy. Harry nigdy nie pamięta, żeby widział gwiazdy wcześniej i nawet nie wie, czy wydają dźwięki, ale jeśli to robią, myśli, że wydają dźwięki, które brzmią jak Dante.

To kolejna rzecz, którą Harry lubi — gwiazdy. Są jasne i wyjątkowe i zawsze tam są, ale czasami są niewidoczne. Może tak bardzo je lubi, bo nikt tak naprawdę nie wie, czym one są. Jego mama mówi mu, że są to kule ognia i gazu, które palą się w odległości miliardów kilometrów i są tak duże, że gdy pewnego razu na swoje szóste urodziny poprosił o gwiazdę, to powiedziała mu, że nie zmieści się w jej dłoniach, ale postara się sprawić, by jedna na niebie zaświeciła specjalnie dla niego (Harry uważa, że właśnie tę gwiazdą jest Dante). Natomiast jego siostra mówi mu, że są to migoczące światła, które tworzą różne obrazy na niebie, tak jak niektóre z kolorowanek Harry’ego, tylko wiarygodniejsze. Może właśnie to sprawia, że lubi on gwiazdy — ponieważ każdy myśli o nich inaczej, czyli mają tak dużą głębię. Czasami i on chciałby być gwiazdą. Może wtedy byłby kulą ognia. Może byłby obrazem na niebie. Nie byłby dziesięcioletnim Harrym z ostrą białaczką szpikową i mógłby robić co tylko zechce.

A gdy siedem lat później, ponownie znajduje się w punkcie krytycznym, zdaje sobie sprawę, że był tylko naiwnym dzieckiem, które wierzyło w każde słowo, które brzmiało dla niego jak droga do lepszej i zapewnionej przyszłości — takiej, o której zawsze marzył, a dorośli chcieli, by posiadał jakieś cele i marzenia, choć dobrze wiedzieli, że ich nie spełni.

Skulony w znajomym, szpitalnym łóżku, Harry czuje się, jakby ponownie utknął w środku surrealistycznego snu. To tak, jakby przeżywał chwile swojego dzieciństwa od początku; bolą go stawy, a serce łomocze trochę za szybko, gdy kroplówka stojąca obok niego pozwala płynom przedostać się do jego żył przez ostry cewnik przyklejony do grzbietu jego dłoni.

Myślał, że rak zniknął na dobre, ale teraz przypuszcza, że on nigdy tak naprawdę nie zniknął, a jedynie schował się za osłoną, czekając tylko, aż będzie mógł ponownie zepsuć mu życie.

Tym razem Harry jednak wie, że zawsze będzie pamiętał rzeczy, które stracił. Zapamięta, jak wygląda śnieg, deszcz czy wiatr i będzie pamiętał, jak wyglądały jego włosy. I na pewno nie zapomni gwiazd, a to dręczy go bardziej niż cokolwiek innego.

Ale wciąż, nawet jak zapomni, ma ze sobą muzykę gwiazd. Zawsze będzie wiedział, jak brzmią gwiazdy, ponieważ za każdym razem, gdy płacze i za każdym razem, gdy śpi, Dante śpiewa i obejmuje go mocniej niż kiedykolwiek wcześniej, jakby bał się, że Harry się wyślizgnie i stanie się kolejną migoczącą plamą światła na tle nieba.

Dante śpiewa, kiedy Harry się boi i śpiewa, gdy cierpi. Śpiewa, kiedy Harry jest zmęczony i kiedy jest smutny. Śpiewa przez ocean łez, kiedy pewnego dnia przechodzi przez drzwi i widzi Harry’ego trzymającego garść tych miękkich, brązowych loków w dłoni z szeroko otwartymi oczami, jakby nie mógł uwierzyć w to, co się dzieje. Śpiewa Harryemu, kiedy on w końcu patrzy w lustro i zdaje sobie sprawę, że nie ma już włosów do zapamiętania.

A Harry budzi się kilka godzin później, jest obolały i zamroczony i wydaje mu się, że nigdy nie czuł się tak okropnie. Ale potem czuje, że otacza go coś ciepłego, miękkiego i znajomego, i gdy otwiera oczy, by zobaczyć tylko błękit nieba, zdaje sobie sprawę, że Dante tu jest i że może wszystko jest w porządku.

Długo nic nie mówi. Tylko patrzy, sprawdza i odkrywa na nowo ten błękit, ponieważ nie jest pewien, czy jutro, za kilka godzin lub minut wciąż będzie go pamiętał. Potem w końcu otwiera usta i szepcze:

— Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.

A Dante wygląda, jakby miał się zaraz rozpłakać.

— Jestem tutaj. Wszystko w porządku, zobacz. Jestem cały i zdrowy — natychmiast wyjaśnia mu Harry i uśmiecha się lekko, ale Dante nie wydaje się być tym niezbyt przekonany.

— Nic nie jest w porządku — mamrocze niewyraźnie wtulając usta w materiał szpitalnej koszuli.

— Przepraszam, że cię przestraszyłem — szepcze, bo naprawdę jest mu przykro. Nienawidzi, gdy Dante jest przez niego smutny. — Pozwolisz, że to naprawię? — Dante milczy na to, ponieważ nie ma pojęcia, o czym Harry mówi, ale potem opiera podbródek na jego klatce piersiowej i kiwa głową, gdy Harry uśmiecha się, przygryzając wargę, bo chociaż jest chory i obolały i nigdy nie czuł się gorzej, jest podekscytowany, że może dać Dantemu swój prezent urodzinowy.

— W szafce, na lewo od zlewu — instruuje Harry, a brwi Dantego marszczą się w zakłopotaniu, zanim pociągnął nosem i zajrzał do szafki. Wrócił z małą torebką z prezentami, którą Harry przygotował poprzedniego dnia. — No już, na co czekasz? To prezent urodzinowy, otwieraj — szepcze Harry, uśmiechając się.

— Masz dla mnie babeczkę? — pyta w końcu, spoglądając na Harry’ego, który tylko kiwa głową, zastanawiając się, czy Dante jest urażony tym prezentem, ponieważ ma osiemnaście lat i zasługuje na coś więcej.

— Zamierzasz to zapalić? — pyta zaciekawiony, a Dante tylko przytakuje, zaciskając mocno usta, ponieważ nie jest pewien, co z nich wyjdzie, jeśli je otworzy.

— Pomożesz mi? — ośmiela się zapytać, ponieważ nigdy nie był dobry jeśli chodzi o zapalanie zapałek, a nie zamierza wzywać straży pożarnej. Na to Harry może tylko cicho zaśmiać się pod nosem i wyciągnąć zapałkę z jego ręki. Kiedy ich palce się stykają, Harry znów się rumieni, i pierwszy raz od kilku miesięcy choć w odrobinie poznaje dawnego siebie.

— Pomyśl życzenie — mówi Harry, jego głos jest słaby, a dolna warga Dantego drży, gdy zamka oczy i zdmuchuje świeczkę jednym ciężkim oddechem, jakby martwił się, że nie będzie wystarczająco dokładny.

Obaj milczą, gdy Dante odstawia babeczkę na stoliku nocnym i przysiada obok Harry’ego, który wszystko co może zobaczyć to ciemność pokoju i wznoszenie się i opadanie ramion Dantego, a wszystko co może poczuć i usłyszeć to jego oddech i jego dłoń, mocno zaciśnięta na sercu Harry’ego, jakby upewniał się, że słyszy każde uderzenie i każdy puls.

— Czego chciałeś? — pyta w końcu Harry.

— Nie mogę ci powiedzieć — Dante odpowiada tym samym sennym mamrotaniem, a Harry tylko się śmieje. — Nie spełni się wtedy.

Harry prawie zamyka oczy, ale wtedy słyszy cichy szept Dantego przy jego uchu:

— Życzyłbym sobie, żebyś był zdrowy, ale gdybyś nigdy nie był chory, nigdy bym cię nie spotkał.

Harry myśli, że nie może na to odpowiedzieć, ponieważ jeśli to zrobi, nie sądzi, że będzie w stanie ponownie się pozbierać, ponieważ Dante powiedział, co myśli i tak, to było trudne. Tak, kosztowało go to jego dzieciństwo, pewność siebie i siłę, ale nie zamieniłby swojej białaczki na nic, bo gdyby tak było, nie miałby Dantego.

Jest bardziej chory i słabszy niż kiedykolwiek w życiu, a monitor pracy serca przy jego łóżku wydaje dziwne dźwięki, których żadne z nich nie słyszy.

Żaden z ich nic nie mówi, gdy policzek Dantego przyciska się do klatki piersiowej Harry’ego i po prostu zaczyna śpiewać, od czasu do czasu wypuszczając pojedynczy szloch, a Harry jest wdzięczny za każdą chwilę w której znów słyszy brzmienie gwiazd.

A kiedy oczy Harry’ego zaczynają opadać, jego gwiazda ucicha, jej oddech staje się nierównomierny, gdy oboje zasypiają.

Ale tylko jeden z nich się budzi.

***Dante jest zmarznięty i sztywny, gdy mocniej naciąga zieloną czapkę na uszy. Jego rodzina rozumie, że chce się ruszyć i przestać czuć się tak cholernie okropnie, przestać czuć to potworne pieczenie w środku, które sięga aż do serca.

Rozumieją, że ktoś czeka na niego po drugiej stronie.

Jest zaledwie piętnaście dni po jego dwudziestych piątych urodzinach, gdy słyszy dobiegające głosy ze szpitalnego korytarza.

— Teraz on cierpi, dobrze o tym wiesz — Dante rozpoznaje głos mamy Harry’ego, która w ostatnim czasie bardzo często go odwiedza. — Wiesz o tym, że jego nerki przestały pracować. — Dante słyszy płacz swojej mamy i to po raz kolejny łamie jego serce, ponieważ on wie, że to prawda i nie może nic z tym zrobić. Nie może zrobić nic, co byłoby w stanie załagodzić jej ból. — Minęło trzynaście miesięcy. Był na pożyczonym czasie. On chce odejść i nie chce już dłużej mieszkać w tej zainfekowanej skorupie. On chce go znów zobaczyć.

Dante pociera swoje skronie, nie będąc w stanie tego dłużej słuchać, więc wyciąga jedyną rzecz, którą czyta, gdy czuję się bardziej przygnębiony niż jest na co dzień.

A jest nią list, który napisał specjalnie dla swojej wyjątkowej osoby.

Drogi Harry.

Minęło siedem lat. Siedem cholernych, długich lat, a ja nadal nie mogę przeżyć jednego dnia bez budzenia się i zobaczenia Twoich zielonych oczu i usłyszenia Twojego głosu. Gdybyś tylko teraz zobaczył, jak wyglądam. Mam głęboką, purpurową bliznę, która wygląda na większą i bardziej bolesną niż ta, którą miałem w dzieciństwie. Nieleczone zapalenie otrzewnej. Znaleźli to kilka miesięcy temu. Mówią, że to śmiertelne i że nie powinienem oczekiwać, że przejdzie. Na początku byłem przerażony, wiedząc, że moje życie jest zagrożone i nie jestem pewien, jak przeżyłeś to cierpienie, które teraz przychodzę i ja. Lekarze mówią, że kiedy to się stanie, będzie szybkie i bezbolesne, ale wiesz, prawdopodobnie nigdy nie przestanę bać się śmierci, nieważne z jakiej perspektywy jest mi ona pokazywana.

Są noce w których biorę dwugodzinny prysznic, aby móc płakać bez pytania rodziny co się dzieje. Są noce kiedy czuję się głupio, że czuję cokolwiek po tym jak Twoja mama wyszeptała mi, że muszę to przezwyciężyć, ponieważ ona nie dała rady. Nie walczę tylko za siebie — walczę też za nią i za Twoją siostrę i jest to jedyny powód dla którego jeszcze się nie poddałem.

Pamiętam kiedy byliśmy dziećmi. I wszyscy byli mili. I byliśmy przerażeni, że wpadliśmy w kłopoty. I nie kryliśmy łez jak robimy to teraz — to beznadziejne ukrywać uczucia, ale wszyscy są teraz tacy dociekliwi. I mieliśmy to okropne uczucie za każdym razem gdy kłamaliśmy, a powiedzenie „zamknij się” było złym słowem. I wszyscy byli przyjaciółmi. I możesz być kim zechcesz — kobietą w ciele mężczyzny, mężczyzną w ciele kobiety, możesz ożenić się z mężczyzną czy kobietą. Dlaczego mamy się określać? Czy społeczeństwo zaakceptuje bezwarunkową miłość każdego człowieka? I nie obchodziło Cię co nosisz, możesz mieć nawet podarte spodnie. I zaprosiłeś całą swoją klasę na przyjęcie urodzinowe, a zaproszenia przyszły pocztą. A Ty tańczyłeś, gdy w filmach pojawiła się muzyka końcowa. I nie obchodziło Cię co myślą ludzie, bo byłeś tylko sobą. I nie przeszkadzało Ci bycie sobą. I nie potrafiłeś udawać szczęśliwego, bo naprawdę taki byłeś — szczęśliwy, wolny i beztroski.
Wiesz, codziennie przybieram odważną i szczęśliwą twarz i udaję, że wszystko jest w porządku. Jedno się wydarzy i nie pozwalam żeby mi to przeszkadzało, ale potem cała masa innych rzeczy przygniata mnie ze zdwojoną siłą. Ale jest ostatnia rzecz która się dzieje, czyli punkt krytyczny w którym chce płakać i muszę, ale nie mogę.

Najtrudniejszą rzeczą w utracie Ciebie jest to, że nie zdarzyło się to tylko raz. Tracę Cię każdego dnia kiedy nie rozmawiamy. Tracę Cię we wszystkich chwilach pomiędzy, we wszystkich godzinach ciszy, które mijają, kiedy nie robię nic tylko myślę o Tobie. Tracę Cię kiedy oglądam określone filmy i słucham pewnych piosenek. Myślałem, że mogę za Tobą tęsknić tylko wtedy gdy jestem sam, ale to nieprawda. Tęsknię za Tobą tym bardziej gdy jestem bliżej wszystkich innych, ponieważ widzę w nich Ciebie. Ale zawsze tam jesteś… gdzieś. Nie mogę nie myśleć o Tobie. Dopiero kiedy śpię mogę się chodź w małej części od tego uwolnić. Od myślenia, pragnienia i tęsknoty. Ale wtedy budzę się następnego dnia, przewracam się, sprawdzam telefon i widzę, że nie zadzwoniłeś i po prostu wiem, że znowu to poczuję, ponieważ oddałem Ci całe moje serce.

A jeśli masz zamiar mi je złamać, proszę rozbij je na tysiąc maleńkich kawałków. Przełam je do tego stopnia, że nikt nie pomyśli, że można go złożyć z powrotem. Pozwól mi poświęcić trochę czasu, aby poznać tajniki mojego serca z puzzli, jednocześnie tnąc palce na połamanych kawałkach. Chcę wiedzieć, że to co mieliśmy było prawdziwe. Chcę wiedzieć, że zaryzykowałeś wszystko co miałeś dla czegoś wartego. Jeśli w końcu złamiesz mi serce, wiem, że starałem się z całych sił i nic więcej nie mogłem zrobić. Kiedy to się skończy i nadejdzie mój czas na uzdrowienie, chcę żeby ludzie patrzyli na mnie i zastanawiali się jak miałem siłę by znów się pozbierać. Co ważniejsze, chcę żeby zobaczyli jak bardzo jestem w Tobie zakochany. Chcę żeby zobaczyli odwagę jaką trzeba kochać całym sercem po tym jak zostali złamani, ale naprawdę chcę żeby zobaczyli jak w końcu warto jest powrócić do domu.

Tak bardzo cię kocham, Harry. Tak naprawdę zawsze kochałem, ale dopiero gdy odszedłeś, zdałem sobie sprawę, jak głupim pomysłem było to ukrywać.

Wracam do Ciebie, Harry. Znów będziemy mogli być razem, na jednym niebie.

Twój Dante.

On nawet nie zdaje sobie sprawy, że moczy nieco zgięty papier swoimi łzami, a jego siostry i mama stoją nad jego łóżkiem z szeroko otwartymi oczami.

— Mamo, czy Dante umiera? — pyta jedna z jego sióstr, ale Dante jest zbyt słaby i otumaniony, by rozpoznać ten głos.

I myśli, że właśnie go zapomniał.

Czuje, jak małe palce owijają się wokół jego własnych i gdyby mógł, oddałby ten gest, ale nie mógł.

Ponieważ zamyka oczy.

***Na początku wszystko, co czuje, to zwalnianie pociągu, koła turkoczące bez końca po torach, a silnik zwalnia, a towarzyszy temu ostry i silny ból, większy niż wszystko, co czuł do tej pory. Dante chce krzyczeć, ale czeka, ponieważ wie, że to wkrótce minie. Ten ból jest wadą umierania, wyłączenie wyimaginowanym przez jego jeszcze trochę ludzkie ciało.

Potem czuje, jak powoli zaczyna opadać, jakby wychodził z basenu i czuł, jak woda zsuwa się z jego kończyn. Gdyby nadal miał usta, wzdychałby i uśmiechał się, ponieważ w końcu jest wolny. Widzi ponownie dopiero wtedy, gdy nie ma już czucia bólu, kiedy kapią z niego resztki bytu i tego, co istnieje, i zdaje sobie sprawę, że unosi się w powietrzu.

Gwiazdy. Widzi tylko gwiazdy.

Spogląda w dół, ale przypomina sobie, że nie ma na co patrzeć; jest teraz po prostu bezcielesną nicością, tylko nadzieją w kosmosie, niczym kolejna nocna gwiazda na niebie.

Coś w jednej z bardzo odległych gwiazd przykuwa jego uwagę, a ponieważ skupia się szczególnie na tej małej, po prostu wie, że gdyby nadal miał serce, waliłoby mu w piersi.

— Cześć — słyszy i wszędzie rozpoznałby ten cichy i wolny głos, a Dante nagle znów widzi tylko czerń, a potem pojawia się wizja i halucynacja, jak niewidzialna ręka szkicująca proste strony. Śni, marzy o tym, żeby mieć ręce, nogi i oczy, a jego oczy są najważniejsze, bo mrugają zaskoczone, a potem podnoszą wzrok i widzą zieleń.

— Cześć — odpowiada szeptem Dante, a Harry bierze go za rękę. — Dobrze cię znowu widzieć.

— Zawsze tu byłem — śmieje się Harry i przyciska usta do lśniącego czoła Dantego, który zamyka oczy, ponieważ tak za nim tęsknił. — Spójrz — szepcze Harry, zdejmując swoją zieloną czapkę, ukazując bujne, zdrowe loki, nieobciążone chemioterapią i wyglądają tak pięknie i zdrowo. — Nie jestem chory, Dante.

Dante może tylko się uśmiechać; nie wie, co by się stało, gdyby pozwolił sobie na płacz.

— Chodź — mówi Dante, biorąc Harry’ego za rękę. — Chodźmy oglądać gwiazdy.

Zamykają oczy i znikają.

Maria Bąk – klasa I B za poezję

 „Sztuka

Nie wiem kim jestem,

Prócz bycia artystą.

Nie wiem, czy kocham

Siebie samą,

czy poetę w mojej osobie.

Czy artysta, którym się nazywam,

To tylko tytuł wymyślony

By poczuć się lepiej,

Czy może faktycznie,

„Kimś” jestem?

Czy sztuka jest mną

Czy ja nikim, bez sztuki?

Czy mogę kochać kogoś,

Kto ze sztuką

Nie ma nic wspólnego?

Skoro ja niczego

Bardziej od sztuki nie kocham.

Rozpadam się,

Jak rozdarty obraz.

Dziełem sztuki jestem,

A bez sztuki,

Jestem nikim.

 „Boże, zapomnij”

Nie boję się Boga,

Ale ludzi, którzy w Jego imieniu

Nazywają swoją nienawiść miłością.

Uważają siebie za świętych,

Gdy najciemniej jest pod latarnią.

Nienawidzą ludzi,

Bo tamci żyją inaczej niż oni

Boję się,

Kiedy o nich słucham,

Bo nie wiem

Którzy z nich są dobrzy

A którzy by mnie potępili,

Bo żyję inaczej niż oni.

Więc zostaw swojego

„Boga” dla siebie.

Bo ja go nie chcę,

I boję się Ciebie.

„Róża”

Mówisz, że miłość

Rani okropnie,

I że dlatego

nie warto w nią popadać.

A czy widzisz,

Że róże też mają kolce?

A mimo to,

Tak bardzo ich pragniesz.